Pokolenie Kolumbów – czym jest?
Każdy młody człowiek urodzony w Polsce przynajmniej raz zetknął się lub zetknie w swoim życiu z „pokoleniem Kolumbów”. Na lekcjach języka polskiego czy historii to pojęcie jest na tyle ważne, że nigdy nie może zostać pominięte. Nie chodzi oczywiście o losy faktycznych potomków Krzysztofa Kolumba – sławnego odkrywcy Ameryki, tylko pisarzy i poetów, oraz innych młodych ludzi, którzy doświadczyli wojennej traumy w latach 1939-1945.
Książka i serial
O pokoleniu Kolumbów pisał Roman Bratny. To właśnie jego słynna, wspaniała i kultowa powieść pt. „Kolumbowie. Rocznik 20” oddała należyty hołd tym osobom. Bratny jako uzdolniony prozaik, dziennikarz oraz publicysta jako pierwszy wprowadził taki termin. Przy jego wymyśleniu inspirował się oczywiście życiem Kolumba. Dlaczego? Okazuje się, że są pewne podobieństwa między literatami okresu wojennego a postacią włoskiego żeglarza. Wszyscy zaliczają się bowiem do pokolenia odkrywców, najpierw poznających nowy, wolny świat, a później obserwujących okrucieństwo i bezmiar grozy.
Książka powstawała w połowie lat 50. XX wieku, ale do dziś jest najważniejszą, powojenną pozycją literacką opowiadającą o twórczości i doświadczeniach tej konkretnej generacji. Podobnie jak serial w reżyserii Janusza Morgensterna, będący adaptacją dwóch tomów dzieła Romana Bratnego, w którym wystąpiła plejada znakomitych aktorów (m.in.: Jan Englert, Władysław Kowalski, Karol Strasburger i Marek Perepeczko). Ta produkcja telewizyjna również kładła nacisk na przedstawienie codzienności konspiratorów i żołnierzy Armii Krajowej w trakcie okupacji niemieckiej, a następnie, jakże krwawego, powstania warszawskiego.
Pokolenie „Czasu Burz”
Pokolenie Kolumbów znane jest też pod innymi nazwami, jak chociażby pokolenie „apokalipsy spełnionej” albo „czasu burz”. Bardzo sugestywne i poetyckie określenia, prawda? Ale nie powinny one dziwić. Urodzeni w 1920 roku ludzie, z których część została poetami i pisarzami, a większość należała do AK, byli prawdziwymi bohaterami i patriotami. Czy dzisiaj również, w razie wybuchu konfliktu zbrojnego, młodzież rwałaby się do walki i ryzykował własnym życiem dla ojczyzny? Cóż, teraz to inne czasy, i inne pokolenie, dla którego pojęcie wojny jest abstrakcyjne, odległe, obce.
Lecz przeżycia Kolumbów nie były czymś nieprawdziwym. Oni szli na śmierć, byli nią porażeni. Ci dwudziestolatkowie, zmuszeni do podejmowania bardzo trudnych decyzji. Zaangażowani w obronę Polski. Początkowo działający pod wpływem chwili i spontanicznie, z czasem coraz bardziej zorganizowani. Łączyło ich to, że urodzili się w wolnym kraju i umarli śmiercią tragiczną (rozstrzelani, zagłodzeni w obozach). Nie potrafili pogodzić się z niewolą. Ich poświęcenie to piękny przykład miłości do ojczyzny.
Baczyński i inni
O odwadze i heroicznej postawie Kolumbów nie przeczytalibyśmy jednak, gdyby nie należeli do nich znani literaci. Mowa chociażby o takich twórcach, jak: Krzysztof Kamil Baczyński, Tadeusz Gajcy („Śpiew murów”), Gustaw Herling-Grudziński („Żywi i umarli”), Tadeusz Borowski („Pewien żołnierz. Opowieści szkolne”), Tadeusz Różewicz („1939”) czy wspomniany już wyżej Roman Bratny. „Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miłością” – pisali. „Z głową na karabinie”, ale wiedzieli, że owa śmierć nie pozostanie bez echa.
Szczególnie w utworach Baczyńskiego, poety, który został żołnierzem, widać, czym był upadek człowieczeństwa, cierpienie, ale też wspólna walka o lepsze jutro. Baczyński z romantyka przeobraził się w poetę, który doznał „porażenia okupacyjnego”. Owa przemiana nastąpiła w roku 1941. Jesienna aura i wielkie okrucieństwo niemieckie zrobiły swoje. Poza karabinem, konieczne okazało się trzymanie w dłoni pióra, aby podzielić się tym, co leży na duszy. Nie dziwne, że u Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, a także u reszty twórców na pierwszy plan wychodził katastrofizm. Do tego powracał temat, który ogólnie był określany kryzysem wartości spowodowanym bezpośrednią, namacalną grozą!
Wszyscy czuli to samo. Koszmary nawiedzały ich w snach, ale też na jawie. Ale gdzieś tlił się płomień nadziei i duch walki, co doskonale opisywał Miron Białoszewski w „Pamiętniku z powstania warszawskiego”. Z tej książki również można się dowiedzieć, że pokolenie Kolumbów żyło po to, aby ostatecznie oddać życie. Paradoks? Tak. Miłość do ojczyzny? Jak najbardziej! Te postawy są zresztą w każdym wierszu z tamtego okresu. Weźmy na przykład po uwagę „Las” Baczyńskiego, gdzie podmiotem lirycznym był partyzant chowający się przed myśliwymi. Porównanie tego człowieka do wilka, ale jednocześnie wrażliwego mężczyzny, nie było przypadkowe. Wszak poeta przedstawiał siebie – na co dzień osobę o pięknej duszy, a nocą wyzwoliciela (ale nie zawsze w pełni odważnego, bo wymęczonego, przestraszonego, wątpiącego, upodlającego się przed wrogiem).
Bardzo ważnym utworem literackim był także „Warkoczyk”. Jego autor, wspomniany Tadeusz Różewicz, który wcześniej stworzył wiersz pt. „1939” (o tym, co naprawdę się działo w obliczu wojny, o podkreśleniu bohaterstwa), tutaj przygląda się bardzo smutnemu obrazowi: dziewczynce uśmierconej w obozie zagłady w Oświęcimiu. Został po niej jedynie tytułowym warkoczyk leżący na stercie innych włosów. Wojenny koszmar przerwał dzieciństwo i radosne chwile z kolegami, obrócił w gruzy młodość…
Wielki tragizm pokolenia Kolumbów
Wchodzili w dorosłość, gdy wybuchła II wojna światowa. Zamiast zakosztować uroków życia – pierwszego zauroczenia, zabaw z przyjaciółmi, świętowania zdanej matury, odkryli, czym jest horror. Przestraszeni, często bezsilni, nie poddali się jednak, trzymając karabin do samego końca. Stąd cała ich twórczość tak bardzo była zdominowana przez liczne, potężne wojenne doświadczenia. Pokolenie Kolumbów pokazało, jak toczyć bój za Polskę. Mimo tragicznych życiorysów i poczucia „zarażenia śmiercią” Baczyński, Gajcy, Trzebiński, Grudziński, Bratny i inni (nie tylko chłopcy, ale też dziewczęta, np. Elżbieta Krajewska), działali w konspiracji z bijącym sercem i obowiązkiem.
Tak, zgadza się, że długie, mroczne miesiące wojny odcisnęły wyraźne piętno na ich całej twórczości. Lecz trzeba pamiętać, że dzięki postawom, jakie reprezentowali, można dzisiaj mówić o patriotyzmie przez duże P. Straszne obrazy zawładnęły ich umysłem do tego stopnia, że ukształtowały tożsamość, świadomość, a nawet artystyczną wrażliwość i pełną wyobraźnię. Dlatego we wszystkich utworach lirycznych widmo upadku europejskiej cywilizacji (wręcz apokalipsy) i zbiorowego świadectwa nadchodzących upiornych wydarzeń, mieszało się z dramatycznym poszukiwaniem ocalenia i odnajdywania w sobie heroizmu. Pragnęli przecież, aby powróciło to, co minione i najważniejsze – beztroska, niewinność, moralność, po prostu dobro! Ale doświadczając makabry, ciężko było im w to faktycznie uwierzyć. Niesamowity, bolesny kontrast.
Pokolenie straconych szans
Mamy rok 2023. Lecz nie jest to czas pozbawiony wojen. Tuż za rogiem, przy wschodniej granicy toczy się bowiem konflikt zbrojny. Ukraina nadal broni się przed napaścią Rosji. W takim klimacie, wiersze Kolumbów mają jeszcze silniejszy wydźwięk. Powinny być czytane na głos, nie tylko w stolicy, ale też w wielu mniejszych miastach. Dlaczego? Byśmy pamiętali, że niepodległość jest zagrożona, że wolność łatwo utracić, podobnie jak młodzieńcy uśmiech. Kto wie, co przyniesie jutro. Czy nie będziemy ruszać do walki z takimi oto patetycznymi, szczerymi, pięknymi, ale też dramatycznymi słowami na ustach: „Więc naprzód, niech broń rozdziera, niech kula szyje jak nić. Trzeba nam teraz umierać, aby Polska umiała znów żyć!”.
Wiemy, jak brzmi definicja pokolenia Kolumbów. Nie jest nam obce, kto do niego należał. Byli to pisarze i pisarki, poeci i poetki, ludzie, którzy przyszli na świat około 1920 roku. Po to, aby wkrótce patrzeć, jak ten świat płonie, jak zostaje spowita mgłą kraina ich młodości. Oni chyba jeszcze bardziej rozumieli, czym jest koszmar wojny niż chłopcy, którzy walczyli w okopach Wielkiej Wojny z lat 1914-1918. Bo widzieli, jak wróg mordował niewinnych cywili, czy to w obozach koncentracyjnych, czy na ulicy.
Pokolenie 1920 i apokalipsy spełnionej określanej jest mianem generacji straconej. Wiadomo, że ich młodzieńcza energia szybko została przygnieciona wojskowym, nazistowskim butem. Szkoła, studia, życie towarzyskie, rozrywka, rozwijanie zainteresowań – to wszystko przestało istnieć w mgnieniu oka, zawaliło się niczym domek z kart, aby na koniec dodatkowo obrócić się w pył. Represje były porażające. Okupanci charakteryzowali się brutalnością tak dużą, o jakiej do tej pory słyszano tylko w przekazach historycznych (Rzymianie prześladujący chrześcijan, okropieństwa towarzyszące wyprawom krzyżowym – można by wymieniać długo).
Podsumowując, pokolenie Kolumbów było „generacją straconych szans”, ale jednocześnie przykładem najwspanialszych postaw i wartości. Niektórzy się załamywali od tego nadmiaru koszmarnych obrazów (psychika była podziurawiona jak sito). Większość jednak udowodniła, że mimo niemożliwego, da się z podniesioną głową iść naprzód.
Opublikuj komentarz